Dwudziesty pierwszy wiek w motoryzacji to, obok rozwoju hybryd, epoka bezobsługowości. Jeździmy samochodami, które są coraz bardziej skomplikowanymi maszynami, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że robotami, bo więcej w nich elektroniki i automatyki niż rozwiązań stricte mechanicznych. Ten trend ma oczywiście przełożenie na sposób, w jaki użytkujemy nasze auta i jak się z nimi obchodzimy. Co zmieniło się na przestrzeni lat w kwestii eksploatacji samochodów i jak to wpływa na kulturę motoryzacyjną?
W jednym z ostatnich artykułów podzieliłem się z Wami historią pewnego człowieka, który przez ćwierć wieku jeździł jednym samochodem - poczciwym Oplem Kadettem. Długowieczność swojego Opla i zachowanie go w nienagannym stanie mechanicznym i blacharskim zawdzięczał tylko sam sobie, a konkretnie regularnym serwisom, smarowaniu ruchomych elementów, wymianom płynów częściej niż to przewiduje producent i przede wszystkim - ogólnej wiedzy technicznej i zainteresowaniu tematem. Wyobrażacie sobie teraz kupić pięcioletni samochód i jeździć nim do 2040 roku? Abstrahując od tego, że praktycznie niemożliwe byłoby znalezienie jednostki, która by tyle wytrzymała.
W obecnych czasach, kiedy auto stało się "dobrem szybkozbywalnym" (oczywiście nie w dosłownym tego słowa znaczeniu), kiedy samochody wymieniamy średnio co 3 lata na nowszy model, bo starzeją się one raczej mentalnie niż faktycznie jako maszyna czy sprzęt, mało jest zapaleńców-automobilistów, którzy na temat swojego auta WIEDZĄ WSZYSTKO.