czwartek, 14 stycznia 2016

Ile naprawdę kosztuje Twój samochód?



Ile naprawdę kosztuje nas samochód, czyli czego możemy nauczyć się od kolegów z branży transportowej. W tym artykule postaram się zrobić szybką lekcję domowej "ekonomii motoryzacyjnej", która z pewnością okaże się pomocna dla każdego, kto posiada własny samochód oraz każdego, komu zależy na poznaniu kosztów utrzymania pojazdu oraz ich optymalizacji w domowym budżecie. 

Nie tylko paliwo

Duże firmy transportowe, których floty liczą po kilkadziesiąt i więcej zestawów pojazdów ciężarowych, mają do perfekcji opracowany system dokładnego obliczania kosztów działalności. Oczywiście, każda organizacja ma indywidualne metody, jednak zawsze mają one na celu jedno - optymalizację i ograniczenie kosztów. Jest jedno "ale" - nie ograniczymy kosztów, jeśli nie będziemy ich znali. A jak mawiali najstarsi górale - wroga należy poznać :)


Nie będzie tajemnicą, jeśli powiem, że lwią częścią kosztów w przypadku branży transportowej jest paliwo - to około 45% wszystkich wydatków firmy. Kolejny kawał tortu to finansowanie sprzętu, czyli leasing - około 30%. Na pozostałą część kosztów składają się pensje dla pracowników i inne opłaty. Nie ma się co dziwić, że najprościej szukać oszczędności w paliwie, a najłatwiejszą i najbardziej efektywną drogą jest inwestycja w szkolenia kierowców. Tak sprawy wyglądają w dużych firmach. A co my możemy zrobić, mając jeden samochód w garażu, w dodatku osobowy? Zasady gry są takie same, tylko skala mniejsza. A w dodatku działamy za dwóch - jesteśmy i szefem, i kierowcą.

Zaczynając myśleć o kosztach związanych z posiadaniem samochodu, w pierwszej kolejności musimy zastanowić się nad wszystkimi rodzajami wydatków z tym związanymi. Kiedy zrobimy już szybki research, weźmy do ręki kartkę papieru i długopis i spiszmy jak najwięcej kosztów dotyczących naszego auta, które przyjdą nam do głowy. W moim przypadku będą to kategorie takie jak: paliwo, ubezpieczenie, opony, serwis olejowy, naprawy nieregularne, żarówki, parkingi w centrum, części eksploatacyjne, myjnia, autostrady, mandaty, akcesoria itd. 

Zaprzyjaźnij się z excelem

Dawno minęły te czasy, kiedy bezołowiowa kosztowała trzy złote z hakiem i każdy cwaniak mógł się pochwalić, ile to jego landara nie pali. Teraz stanęliśmy po drugiej stronie barykady. Choć paliwo obecnie jest względnie tanie, to nie radziłbym nie przyzwyczajać się do tego stanu rzeczy. 

Producenci samochodów idą w stronę downsizingu, czyli choroby objawiającej się maksymalnym obniżaniem pojemności skokowych silników, tym samym "uturbiając" wszystko i wszędzie. Dochodzi więc do tak kuriozalnych sytuacji, że możemy kupić Alfę Romeo z dwucylindrowym silnikiem o pojemności 0.9l i mocy 105KM. Nie chcę pytać i nie chcę wiedzieć, ile taki silnik przejedzie, zanim trzeba będzie wstawić nowy. Osobiście wyznaję prastarą zasadę, powtarzaną jak mantrę przez amerykańskich wielbicieli muscle carów, pony carów i wszelkiej maści krążowników szos: nic nie zastąpi większej pojemności, niż większa pojemność. Koniec dygresji. 

Jeśli trochę interesujemy się ecodrivingiem i wprowadzamy w życie zasady mające na celu zmniejszenie zużycia paliwa i w efekcie zaoszczędzenie pieniędzy przy dystrybutorze, to powinniśmy być kierowcami świadomymi. Według mnie kierowca świadomy ekonomicznie to taki, który wie, ile kosztuje go przejechanie jednego kilometra. A czy Ty dziś potrafisz odpowiedzieć sobie na to pytanie? Sam jeszcze jakiś czas temu też nie wiedziałem. I sądziłem, że wiem mniej jakie kręcę przebiegi rocznie, ile tam wlewam do baku co miesiąc i że wymiana akumulatora w zeszłe wakacje wyniosła mnie tyle, a serwis olejowy tyle. 

To nie wystarczy. Do zbudowania rzetelnej podstawy, która pozwoli nam ograniczyć koszty, potrzebujemy czasu i samodyscypliny. Czyli po prostu: spisujemy wszystkie wydatki, paragony trzymamy w jednym miejscu i przede wszystkim - tworzymy w komputerze plik, w którym wszystko elegancko nam się podlicza. Stworzyłem wygodny arkusz kalkulacyjny, który jest do pobrania tutaj. Plik dla zobrazowania jest częściowo wypełniony przykładowymi danymi. Możecie go swobodnie rozbudowywać, dodając nowe kategorie kosztów. Jeśli np. auto finansujecie z kredytu, to warto dodać wiersz o nazwie "rata", bo to też jest istotny koszt.


Total Cost of Ownership, czyli TCO


Przykład: mój prywatny samochód to SAAB 9-3 1.9 TiD 150KM z 2005 roku, który posiadam od połowy 2015 roku. Koszt przejechania jednego kilometra to w tej chwili wydatek rzędu 0,57zł. Stąd wiem, że bardziej opłaca mi się jeździć własnym samochodem, niż taksówką. Choć nie zawsze jest to takie oczywiste, szczególnie w przypadku posiadaczy nowszych samochodów lub w ogóle - nowych, gdzie cena przejechania kilometra startuje od kilku złotych, a jak wiadomo sky is the limit.

Z mojego arkusza kalkulacyjnego wiem, że w zeszłym roku wydałem na:
  • paliwo 4200zł
  • serwis 1900zł
  • opony 1060zł
  • myjnię 170zł
  • opłaty autostradowe 350zł
  • ubezpieczenie 246zł
  • mandaty 200zł
  • inne koszty 120zł

Korzyści długofalowe

Jedną z podstawowych korzyści, jakie możemy zaobserwować w dłuższym okresie czasu prowadząc własne zestawienie to fakt, że warto kupować części i produkty wyższej jakości, ale i wyższej ceny. Na przykład bardziej zaboli nas jednorazowy wydatek rzędu 1500zł na nowe opony letnie, ale posłużą nam one przez kolejnych pięć lat eksploatacji pojazdu. Nie wspomnę o oczywistym aspekcie bezpieczeństwa. Natomiast niektórzy wolą kupować co dwa lata komplet opon używanych za 3/4 tej ceny. Niestety, ale nie widzę logiki w tego typu postępowaniu. 

Kolejną z korzyści płynących z prowadzenia arkusza kalkulacyjnego jest możliwość dodawania komentarzy przy poszczególnych kosztach. Każdy menadżer floty wie, jak ważne jest terminowe podstawianie pojazdów na przeglądy okresowe i gwarancyjne. Również my możemy tego w łatwy sposób pilnować, oznaczając przy koszcie "filtr paliwa" datę jego zakupu i wymiany, aby ustawić w kalendarzu przypomnienie o kolejnej wymianie np. za rok. W ten sposób utrzymamy nasz pojazd w dobrej kondycji, a on z pewnością nam się za to odwdzięczy.

Mam nadzieję, że moje porady odnośnie prowadzenia zestawienia kosztów pomogą Ci w dokonywaniu świadomych wyborów. Przygotowany przeze mnie arkusz możesz też śmiało wykorzystać, podstawiając do niego przybliżone dane na temat interesującego Cię pojazdu, który masz zamiar kupić - będziesz mieć na starcie ogląd sytuacji, ile wyniesie Cię jego użytkowanie w dłuższej perspektywie czasu.

Jeśli spodobał Ci się powyższy artykuł, to możesz szepnąć o nim znajomym na facebooku lub mailowo. Będę Ci bardzo wdzięczny.

Szerokiej drogi!


2 komentarze:

  1. Już tłumaczę gdzie logika w używanych oponach. Przy mojej jeździe opony starczają średnio na sezon lub dwa. Totalnym bezsensem byłoby ścieranie w takim tempie nowych opon :) Pozostaje jedynie kwestia trafienia fajnych używek w rozsądnej cenie. Odnośnie reszty wydatków, wolę tego nie liczyć - "Helena, mam zawał...".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko że kupując używane opony, powiedzmy dwusezonowe, to mają one na starcie dużo mniejszą przyczepność i słabiej odprowadzają wodę i błoto pośniegowe w przypadku zimówek. Dlatego w kwestii opon zawsze polecam zakup nowych, bo to czynnik w pierwszej kolejności przyczyniający się do zwiększenia naszego bezpieczeństwa.

      Usuń

Dziękuję za Twoją opinię!
Zachęcam do polubienia fanpejdża bloga Motodrama na Facebooku.