środa, 27 stycznia 2016

Schab po Szwedzku #2: motoryzacja zimnej Północy

SAAB 9-3. Blog motodrama.

Znacie to uczucie. Pojawia się w czasie poszukiwań nowego samochodu. Jesteście na świeżo po rozstaniu z poprzednią furą, jeszcze nie skończyliście jej opłakiwać i pluć sobie w brodę, że oto teraz jakiś Michał będzie się nią rozbijał. A tu trza szukać kolejnej drugiej połówki. To jeden z najtrudniejszych okresów w życiu każdego człowieka. Nie śpisz. Nie jesz. Allegro rozpalone do czerwoności. W zakładkach pootwierane milijardy ogłoszeń i forów z milijardami ekspertów. Po pierwszym tygodniu poszukiwań zachodzi poważne ryzyko uszczerbku na zdrowiu psychicznym - przez ostatnie dni obejrzałeś setki beemek, toyod czy innych cytroenów i budząc się rano wydaje ci się, że jesteś batatem. Tak bywa, nie ma żartów.


Dobrze, koniec tej smętnej, rozruchowej gadki, choć wiele w niej prawdy. Niestety.

Jedną z najgorszych rzeczy w życiu, które mogą nam się przydarzyć, to najpierw sprzedać poprzednie auto i z ciśnieniem szukać kolejnego. Szansa na trafienie KASZTANA matematycznie jest prawie gwarantowana. Gorsze może być tylko to, jak nam kanapka z nutellą spadnie posmarowanym na dywan.

Poziom podniecenia i ekscytacji jest niebezpiecznie wysoki. Nie kontrolujemy swoich decyzji zakupowych, i co poniektórzy kupiliby skorodowaną Nubirę tylko dlatego, że handlarz-magik powiedział, że stał obok niej Niki Lauda. Dlatego tak ważne jest, aby zawsze na oględziny zabierać kogoś ekstra. Kogoś z zimną głową. Może to być przysłowiowy szwagier, może to być ojciec albo kumpel, który był kiedyś w samochodówce. Ogólnie chodzi o osobę-przewodnika, która uchroni nas przed "bad tripem", w porę wyleje na nas wiadro zimnej wody albo strzeli w papę i powie "Michał gamoniu, wracamy do domu".



Bardzo często podczas oględzin samochodu, który chcemy potencjalnie nabyć, skupiamy się zbytnio na szczegółach i zapominamy o bożym świecie. Może to być elegancki, skręcany felunek, na temat którego sprzedający może snuć piękne opowieści. Może to być niesamowity zestaw hajfaj, przewyższający trylion-krotnie wartość samochodu. Z bardziej przyziemnych rzeczy, oczywistą pułapką i chwytem sprzedażowym najczęściej jest dobrze wysprzątane wnętrze, wypastowane i "naczernione" plastiki zewnętrzne czy potraktowane pastą turbo elementy karoserii. W konfrontacji z tak odpicowanym KASZTANEM mało kto ma szanse wyjść z tarczą.

Jak kupować używany samochód

Wróćmy do tematu cyklu, czyli do mojego Schaba. Przed zakupem tego wrednego Szweda, obejrzeliśmy wcześniej około 20 samochodów, z czego do etapu wjazdu na podnośnik i szczegółowej kontroli bebechów dotrwały chyba trzy sztuki. Niech wspomnę, że przed umówieniem się na te około 20 odwiedzin odsiałem na etapie rozmów telefonicznych około pięćdziesięciu bajkopisarzy. W najbliższym czasie na blogu Motodrama napiszę o metodach dzięki którym ustrzeżemy się przed wciśnięciem nam kitu i zdobędziemy wartościowe informacje na temat auta. 

Założę się, że na moim miejscu wielu kupujących zdecydowałoby się na zakup drugiego lub trzeciego oglądanego samochodu. Pierwsza zasada jest taka - nigdy nie kupuj pierwszego auta, które oglądasz. To tak, jak z biznesem. Pierwszy zawsze musi nie wypalić, aby kolejne były zdrowe. 

Jak już wspomniałem przy okazji poprzedniego tekstu o Schabie - od początku byłem zdecydowany na zakup zupełnie innego samochodu. Jednak nie chcąc się nabawić osobowości dwubiegunowej podczas kolejnych oględzin lub, co gorsza, któremuś z kolejnych handlarzy zafundować reorganizację uzębienia, przerzuciłem się z BMW na SAABa. 

Po około tygodniu filtrowania ogłoszeń, zbierania informacji o silnikach, skrzyniach biegów i wersjach wyposażeniowych wziąłem telefon do ręki i zacząłem dzwonić. Upatrzonych przeze mnie modeli 9-3 z silnikiem 1.9TiD o mocy 150KM było na rynku stosunkowo niewiele. Raptem kilkanaście sztuk. W rozsądnym promieniu 150km od mojego miejsca zamieszkania - kilka. 

Pierwszego, eksperymentalnego "przedskoczka" zgarnąłem z Wrocławia. Auto było względnie zadbane, tylko przebieg w okolicach 170 tys. km przy dziesięcioletnim dizlu nie przysłużył się się sprzedającemu. Od początku rozmowy wiedziałem, że nie chcę kupić tego samochodu, więc nie przebierałem nerwowo nogami tylko punktowałem sprzedającego. Spotkanie to miało wartościowy walor edukacyjny, bo trafiłem na gościa, który naprawdę miał dużą wiedzę na temat SAABA 9-3 i chcąc nie chcąc - sam podsunął mi informacje, na co zwracać uwagę w tych modelu. 

Blog Motodrama. Saab 9-3.
Moja dziewięć-trójka


Dlaczego akurat SAAB?

Od zawsze fascynuje mnie skandynawski design. Przemyślany, oszczędny w formie, jasny i przede wszystkim funkcjonalny. Ten styl projektowania ma swoje korzenie i czerpie inspiracje z klimatu panującego w tamtej części świata, stylu życia mieszkańców Skandynawii oraz idei wspólnotowych (szczególnie w przypadku designu zaangażowanego społecznie). Nie należy jednak skandynawskiego wzornictwa utożsamiać z produktami z IKEI, bo to byłoby delikatnie mówiąc zbrodnią. Owszem, IKEA proponuje pewne rozwiązania bazujące na znanych projektach z lat 50., ale jedynie w warstwie wizualnej, bo z jakością wiele wspólnego te sklejki nie mają.

SAAB przed 1947 rokiem, zanim zaczął produkować samochody osobowe działał w przemyśle lotniczym. Stąd wiele smaczków i akcentów lotniczych w samochodach tej marki. Stacyjka między fotelami jak w odrzutowcu (choć niektórzy twierdzą, że przeniesioną ją tam, aby w razie wypadku uchronić kolano kierowcy przed wystającym kluczykiem obok kierownicy), komunikaty na wyświetlaczu komputera typu "Ready to take off" czy sygnał przypominający o zapięciu pasów wzięty wprost z samolotów pasażerskich - typowe "pim-pom" i kontrolka "fasten seat belt". Najbardziej transparentnym elementem SAABów jest wygląd i układ deski rozdzielczej, która jest bardzo ascetyczna i oszczędna w formie, praktycznie pionowa i skierowana w stronę kierowcy. Postawiono tu na ergonomię i łatwość w odszukiwaniu wszelkich przycisków. Nocą zielone podświetlenie panelu to czysta magia. Kto miał okazję jechać Schabem po zmroku wie, o czym mówię.

Spadkobierca krokodyla

SAAB 9-3 jest kuzynem w pierwszej linii kultowego SAABA 900 zwanego krokodylem. To geniusz inżynierii i wzornictwa, o doskonałych osiągach i pięknej, nieco agresywnej sylwetce. Posiadaczy krokodyla najczęściej utożsamia się z ludźmi kreatywnymi, pracującymi w takich zawodach jak prawnik, lekarz czy architekt. I w rzeczywistości tylko osoby w tych grup społecznych i zawodowych mogły sobie na niego pozwolić kilkadziesiąt lat temu, bo 900-ka do najtańszych aut nie należała - tym bardziej w odmianach "uturbionych", najbardziej dziś pożądanych.

W latach 70. czy 80. nie było dandysa, który nie chciałby przejechać się 900-ką z otwartym dachem wzdłuż kei w Monaco. 

Blog Motodrama, czyli sztuka i kultura motoryzacji.


W 1989r. po przejęciu SAABA przez amerykański koncert General Motors wielu ortodoksyjnych fanów i użytkowników marki stwierdziło, że to koniec legendy. Kolejne modele miały wiele wspólnego z Oplami i Cadillacami, dzieląc z nimi na przykład płyty podłogowe.

Jaki Schab jest, każdy widzi

Garść informacji dla bardziej wtajemniczonych. Sercem mojej dziewięć-trójki jest silnik wysokoprężny o oznaczeniu Z19DTH (common rail) skonstruowany przez koncern FIATa (gama MultiJet). Pojemność skokowa wynosi 1910 dm3, cztery cylindry w układzie rzędowym; średnica cylindra 82mm, długość skoku tłoka 90,4mm. Stopień sprężania to 18:1. Za doładowanie odpowiedzialna jest turbosprężarka o zmiennej geomterii łopatek (VGT). Jednostka w serii generuje moc 150KM przy 4000 obr,/min. Maksymalny moment obrotowy wynosi 315 Nm. Te same silniki były montowane m.in. w Alfie Romeo 159 z oznaczeniem JTD.

W kolejnym artykule z cyklu "Schab po Szwedzku" na blogu Motodrama przedstawię główne wady i zalety silników z gamy MultiJet oraz opowiem o rzeczach, które do tej pory zrobiłem w moim samochodzie i o tych, które wciąż czekają w kolejce. 

A jak wyglądają Wasze doświadczenia w kupowaniu samochodów używanych? Podzielcie się nimi w komentarzach - tu, lub na fanpejdżu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoją opinię!
Zachęcam do polubienia fanpejdża bloga Motodrama na Facebooku.